czwartek, 24 września 2015

ZANZIBAR (Tanzania)

 Czarny ląd- moja wielka miłość! :-)

                                             Zanzibar...jak to romantycznie brzmi...zwłaszcza kiedy w Polsce zimno, plucha, deszcz lub śnieg. 

Na taką pogodę przypadł mi wyjazd na Zanzibar.
Wylatuję z Polski 29.12.2014, aby tam smugana ciepłem afrykańskiego wiatru i otoczona ciągle uśmiechniętymi twarzami masajów, móc wypić noworocznego szampana.

Zanzibar to nie tylko białe piękne plaże i tropikalne słońce. To przede wszystkim wspaniali gościnni i wiecznie uśmiechnięci ludzie! To dla nich warto odwiedzić tę wyspę.




Lądowanie,transfer i charakterystyczne  Jambo!Hakuna Matata! Na powitanie w hotelu Kiwengwa.
Następnego już dnia cieszyłam swoje oczy turkusowym oceanem, który delikatnym szumem fal rozbudza zmysły.




Teraz Sylwester i ta magiczna noc...
Tym razem szampańska impreza na plaży.Afrykańskie rytmy, ten klimat, który ma w sobie to coś. Trzeba tu być żeby zrozumieć co, chcę przez to powiedzieć.
1.01 Nowy Rok- jeszcze dzień leniuchowania i już wiem, że słońca na plaży na razie mam dość. Pragę zobaczyć teraz jak smakują jago promienie w stolicy Zanzibaru  Stone Town. Miasto bólu i cierpienia...Grupką wyruszamy następnego dnia.
Przewodnik Ricardo (rodowity Zanzibarczyk) miły, sympatyczny organizator wyprawy,którego poznałam  dzień wcześniej na plaży.
Opowiada o mękach niewolników w tym mieście.






Odwiedzam miejsca cierpień niewolników. Odczuwam dreszcze na plecach i coś czego nie potrafię wytłumaczyć... Wtapiam się w otoczenie. Na ulicach jest bezpiecznie i swojsko. Zwiedzam miasto, niesamowite miasto. Spotykam na ulicach różnych ludzi, rozmawiam z nimi, zaglądam z ciekawością w różne zakamarki. Przytulam bawiące się i tak bardzo ufne dzieci.Potem oglądam zachód słońca z tarasu najstarszego hotelu "Africa House" w tym mieście. Piję mojito, rozmyślam i czuję niedosyt. Za mało...zjawiam się w Stone Town jeszcze parę dni pózniej.


 



                     
                      Prison Island-wyspa niewolników
Kolejnego dnia postanawiam odwiedzić wyspę niewolników, potocznie nazywaną wyspą żółwi.Podczas protektoratu arabskiego zbudowano tu więzienie , w którym przetrzymywano zanzibarskich niewolników.Po drodze odwiedzam dom, w którym mieszkał Freddie Mercury. Teraz jest tu restauracja.
Wsiadam do drewnianej łódeczki i już mam obawy czy dopłyniemy. Spore fale uderzają o kadłub łódki raz po raz. Obsługa łodzi mnie uspokaja. Kiedy dopływamy fala zalewa jedną z sąsiednich łodzi. Nasza  szczęśliwie dobija do brzegu.





Jozani Forest
Jedę do parku narodowego. Tam podziwiam dziko żyjące małpy ( gereza ruda) To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie można je spotkać.
Kolejnego dnia wybieram się w miejsce, gdzie spotykam naturalnie rosnące: gozdziki,  kardamon, wanilię,  gałkę muszkatałową, imbir, kurkumę i orzechy kokosowe. Intensywny zapach tych roślin odczuwalny jest na całej wyspie.


Kończą się dni mojego pobytu na Zanzibarze...Ciągle niedosyt. Postanawiam odwiedzić szkołę. 
Wymalowany na biało murowany budynek  niczym jej nie przypomina.Przez otwory okienne widzę zaciekawione oczy dzieciaków. Wchodzę do środka. Rozmawiamy o edukacji. Biednie...ale z oczu tych dzieci bije radość. Na ustach uśmiech i tylko z zachowania ich widzę, że chciałyby coś dostać. Rozdaję drobne upominki i żałuję, że nie przywiozłam zabawek z Polski. A mogłam, mam ich sporo w domu...


















2 komentarze:

  1. Piękne i magiczne zdjęcia. Masaj na rowerze... Boskie ujęcie! Na pewno będę tu wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za miłe słowa :-) Cieszę się, że zdjęcia się podobają
      :-)

      Usuń